niedziela, 27 maja 2018

Fatum, czyli śmierć Pretorianina, cz. 2

W trakcie batalii ulicznych, w dniach 12 i 13 V 1926 r. siedlecki pułk odegrał rolę wybitną. Wziął udział w walkach na moście Kierbedzia, zajął Zamek Królewski, wreszcie starł się w krwawej potyczce z żołnierzami Szkoły Podchorążych, wiernymi stronie rządowej. Właśnie wtedy, w dniu 13 V 1926 r., poległ Lucjan Nadrowski. Pięć dni później, 18 V 1926 r. został z honorami pochowany na warszawskich Powązkach. 
Podczas majowych walk zginęło pięciu żołnierzy 22 pułku, zaś kilkudziesięciu zostało rannych - siedlecka jednostka poniosła największe straty pośród wszystkich oddziałów Józefa Piłsudskiego.  

*

Cóż dalej? Wśród nielicznych, związanych z 22 pułkiem piechoty archiwaliów, zachowały się akta sprawy sądowej z 1929 r., związanej z - nieżyjącym już wówczas - Lucjanem Nadrowskim. Drobna, nieistotna sprawa, wkrótce zresztą umorzona. Nadrowski tuż przed wypadkami majowymi, w dniu 6 V 1926 r., zaciągnął (wraz z czterema innymi oficerami z 22 pp.) bezprocentową zaliczkę (odpowiednik dzisiejszej pożyczki z kasy zapomogowo-pożyczkowej) z Intendentury Dowództwa Okręgu Korpusu nr 9 w Brześciu. Pozostała po jego zgonie wdowa, Janina Nadrowska, wychowująca troje małych dzieci nie była w stanie uregulować długu. Co ciekawe, wdowa sama musiała opłacić koszty pogrzebu męża! Były wysokie, skoro nie wystarczyła na nie oficerska odprawa i trzeba było wykorzystać środki z pensji orderowej Virtuti Militari. Siedlecki Sąd Okręgowy, po otrzymaniu wyjaśnień od żony zmarłego sprawę umorzył. I tyle.                  
W aktach sprawy jest jednak kilka dokumentów zasługujących na uwagę. Pojawił się tutaj  przede wszystkim akt zgonu Nadrowskiego, wedle którego 29-letni Lucjan Nadrowski, syn Antoniego i Walerii z Kozierowskich zmarł w Szpitalu Dzieciątka Jezus, w dniu 13 V 1926 r. Można tu zatem spekulować - czy oficer poległ na ulicy, czy śmiertelnie rannego zdążono przetransportować do szpitala, choć, zdaje się, że nie miałoby to wpływu na ostateczną wersję zapisu. Akt zgonu podaje inny niż w opracowaniach wiek zmarłego - 29 nie zaś 27 lat.


Inną kwestią, na którą rzucają światło dokumenty - jest sprawa stopnia wojskowego naszego bohatera. Opracowania zgodnie wymieniają kapitana Nadrowskiego. Jednak w dokumencie Szefostwa Intendentury 9 DOK, z dnia 6 V 1926 r., potwierdzającym udzielenie pożyczki oficerom 22 pp - Lucjan Nadrowski ma stopień porucznika. Co więcej - wyciąg z książeczki wierzytelności oficerów 22 pp., z dn. 14 XI 1928 r. wyraźnie wymienia "śp. porucznika Lucjana Nadrowskiego". W 1920 r., podczas dekoracji krzyżem Virtuti Militari, Nadrowski miał stopień podporucznika (trzeba wspomnieć, że otrzymał również, aż czterokrotnie Krzyż Walecznych). W dniu 6 V 1926 był wymieniany jako porucznik. Nie sadzę, aby do 26 V awansowano go na kapitana. Prawdopodobnie awans miał miejsce po śmierci oficera. Jednak w dwa lata po śmierci jest wymieniany nadal jako porucznik. Rzecz do sprawdzenia i wyjaśnienia.    


Warto tu jeszcze dodać, że rok po śmierci porucznika Nadrowskiego ustanowiono Radę Familijną do opieki nad jego dziećmi - Danutą, Witoldem i Ryszardem. W jej skład - oprócz  najbliższej rodziny - weszli przedstawiciele dowództwa 22 pp. - płk Kazimierz Hozer, ppłk Jerzy Tramencourt (w akcie jako Traucourt!) oraz ppłk Mieczysław Janowski.

*

We wspomnieniach wojskowych i literaturze z różnych czasów sporo miejsca zajmują opisy bezlitosnego losu wzywającego wojaków do otchłani. Często żołnierze przeczuwali śmierć - niejednokrotnie zaskakująco i przeraźliwie trafnie - jak chociażby napoleoński marszałek Jan-Chrzciciel Bessiers prorokując swój zgon od kuli działowej w dniu 1 V 1813 r. Pamiętnikarskie opisy przygód naszych wojaków w Hiszpanii czasów napoleońskich pełne są tajemniczych wizji własnej śmierci (jeszcze do tego wrócimy). 
Literacko zaś - wg mnie - na czoło wysuwa się Karol Bunsch opisujący w Dzikowym Skarbie wizytę dwóch drużynników Mieszka I u wiedźmy na wyspie Wolin, podczas której wróżycha przepowiada ich koniec. Już nie mogę sobie odmówić cytaciku:
Stara [...] zaśmiała się znowu:
- Myślisz, że w życiu można coś cofnąć? Nim tu wszedłeś, inna się droga ścieliła przed tobą. Kilka kroków tylko i już na nią nie wrócisz. Będziesz myślał że nie chcesz, a nie możesz... 
(Karol Bunsch, Dzikowy Skarb, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1989, s. 41) 

Do Bunscha i innych kronikarzy zapowiedzianej śmierci też jeszcze powrócę. Swoją drogą - ciekawe czy Lucjan Nadrowski, zgłaszając się na ochotnika na grochowskim placu, przeczuwał choćby przez chwilę, że jego kariera wojskowa i życie zakończą się nazajutrz, na placu Zbawiciela? 


P.S. Korzystałem z opracowań autorstwa J. Garbaczewskiego, R. Dmowskiego i M.J. Chromińskiego oraz B. Kowalczewskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...