sobota, 19 stycznia 2019

Koń Gancwola / Gancwol's Horse


Reklama zakładu
Adolfa Gancwola-Ganiewskiego,
 rewers fot. z ok. 1906 r. (Siedlce)
Archiwum Artura Rogalskiego.


Ponad sto lat temu, u schyłku XIX w., w małym (ale gubernialnym!) miasteczku, na wschodzie nieistniejącej wówczas (administracyjnie) Polski zamieszkał pewien fotograf. Z urodzenia - Żyd, z wyboru Polak (ochrzcił się i zmienił nazwisko na Ganiewski), nade wszystko zaś - wnikliwy i wrażliwy obserwator rzeczywistości, poeta obiektywu i niezawodny łowca chwil ulotnych. Został tu niemal do ostatniego swego dnia. Pozostawił po sobie niezliczoną ilość fotografii, z których niemało rozsianych jest jeszcze obecnie po archiwach potomków klienteli jego atelier (zaś kilkaset negatywów w siedleckim Muzeum Regionalnym - patrz niżej). Gancwol nie zamykał się w ścianach pracowni, był aktywnym, wielce zasłużonym dla swego miasta (i okolic) działaczem społecznym. Podczas okupacji podzielił tragiczny los siedleckich Żydów, choć podobno mógł się uratować (ze względu na zdecydowanie "słowiańską" urodę i posturę); został zamordowany przez hitlerowców w piekielnych otchłaniach Treblinki. 
Biografia Adolfa Ganiewskiego kryje jeszcze wiele zagadek. Nie miejsce tu i czas aby przedstawiać czy badać je szerzej. W przestrzeni internetowej można o nim przeczytać, m.in. tu - na blogu jemu poświęconemu:


tu:




i tu: 


W przestrzeni papierowej zaś, tu:



Koniecznie trzeba wspomnieć, że powstał też film poświęcony fotografowi - "Gancwol fotograf", w reżyserii Mariusza Malca. 

*

Gancwol zasłużenie wszedł do panteonu siedleckich legend, pamiętał go i wspominał z sympatią chyba każdy przedwojenny mieszkaniec miasta. Do dziś zachował się budynek, w którym mieściło się atelier fotografa. Wiadomo, że zachowało się ponad 900 szklanych negatywów z owego atelier (obecnie w Muzeum Regionalnym w Siedlcach); celuloidowe oryginały wykonywane w czasie okupacji spłonęły. Ile fotografii opatrzonych pięknym secesyjnym motywem na rewersie z napisem "Photographie a Gancwol a Siedlce" przetrwało  do dziś - któż to wie...
Przywołajmy tu jedne ze wspomnień siedlczanina związane właśnie z mistrzem Gancwolem wraz z beletryzowaną, artystyczną wizją jego śmierci (faktycznie Gancwola zabito w Treblince):
  
...obok kościoła garnizonowego, od zawsze miał atelier taki słynny siedlecki fotograf – Adolf Ganiewski. Właściwie Gancwol – zasymilowany siedlecki Żyd, który jeszcze przed wojną przyjął chrzest. Uważał się zupełnie za Polaka, ale Niemcy kazali przenieść mu się do getta. Mimo to jednak Ganiewski, chyba codziennie, opuszczał getto i szedł do pracy do swego atelier fotograficznego na Ogrodową. Mimo, że czuł się Polakiem podzielił los swych braci–Żydów. Został zgładzony w Treblince. Ludzie opowiadali, że tam na Ogrodowej zrobił swoje ostatnie w życiu zdjęcie – tego pchanego ku zagładzie Ludu Izraela. Kiedy po raz ostatni opuszczał swoją pracownie jeden z oficerów niemieckich wyrzucił jego klisze i fotografie. W tych kliszach i fotografiach zachowana była ogromna część historii Siedlec, Siedlczan – i w przypadku tamtych klisz i zdjęć zniszczonych przez hitlerowskiego oprawcę, faktycznie odchodziła w niebyt historia Siedlczan i Siedlec...

Marianna z Jaszczołtów Flegier z córką  Zofią
fot. Adolf Gancwol-Ganiewski, 
Siedlce, ok. 1906 r. 
Archiwum Artura Rogalskiego.

...U Gancwola razem z rodzicami robiliśmy przed wojną zdjęcia. Wspaniały, uroczy człowiek...

Reklama zakładu Gancwola na odwrocie
jednej z fotografii z pierwszych lat XX w.
za: https://pl.wikipedia.org/wiki/
Adolf_Gancwol-Ganiewski

...Jakaś wysoka, siwowłosa postać wysunęła się naprzód, pan Ganiewski – fotograf. Wzniesioną wysoko ręką, jakby chciał zatrzymać swoich współziomków, z torby wyciągnął aparat fotograficzny, powoli ustawił ostrość i chyba chciał powiedzieć – proszę się nie poruszać, proszę się uśmiechać. Reflektor słońca oświetlił całą tragiczną scenę, wiatr rozchylił kurtynę chmur. Potworna cisza, jedna z ostatnich odsłon wielkiej ludzkiej tragedii. Strzał. Z rąk pana Ganiewskiego, mistrza fotografa, wypadł aparat fotograficzny i roztrzaskał się o kamienie bruku na drobne szklane kawałki, a ciało cicho osunęło się na ziemię...


 (cyt. za: Robert Rogalski, Siedlce, okupacja, teatr. Wspomnienia z lat 1920-2018, Kosów Lacki 2018).
*

Jakkolwiek Gancwol wielokrotnie pojawiał się we wspomnieniach to jednak dotychczas - zdaje się - nikt nie próbował upamiętnić poety obiektywu w wierszu. Najwyższy czas to nadrobić. Oto Koń Gancwola autorstwa Iwony Cymerman (wraz z angielskim tłumaczeniem autorki), wiersz zainspirowany jednym z kadrów wspominanego wcześniej filmu "Gancwol fotograf".  

Adolf  Gancwol-Ganiewski
za: https://pl.wikipedia.org/wiki/
Adolf_Gancwol-Ganiewski


Iwona Cymerman


KOŃ GANCWOLA


galop samotnego konia -
przeszywający ból
wiatr chłoszcze skórę
pulsującą grzywą

napięte ciało rozbryzguje przestrzeń
a rozjuszona przestrzeń tnie i rani
bez litości

wzajemny gwałt
zemsta i ekstaza
kopyta i serce
powietrze i krew
tętent i śmierć

Gancwol umiał patrzeć
zaklinać wymiary

wywołują się
zdjęcia
niezrobione na zawsze
w drodze do Treblinki


wszystko ciche już i spokojne
w archiwach i magazynach
na półkach
poukładane

ale ten koń
nagły i gwałtowny
wzbija osiadły
na historii kurz

ten koń
z oka Gancwola nieustannie
wymyka się
na wolność

źrenica poszła z dymem
do widzenia
do patrzenia
prosto w życie

31.01.17


Translated by Iwona Cymerman

GANCWOL'S HORSE


gallop of a lonely horse -
stabbing pain
the wind lashing the skin
with a pulsing mane

a tense body splashes the space
and the enraged space cuts and hurts
without mercy

mutual rape
revenge and ecstasy
hooves and heart
air and blood
pounding and death

Gancwol knew how to look
to enchant the dimensions

unprinted photos
are being processed forever
on the way to Treblinka


everything is already peaceful and quiet
in archives and storerooms
arranged
on the shelves

but this horse
so sudden and violent
raises the dust
settled down on history

this horse
from Gancwol's eye incessantly
sneaks out
to go free

the pupil of the eye has gone up in smoke
see you
looking
straight into life


Portret nieznanej kobiety, 
fot. A. Ganiewski, 
Siedlce, początek XX w. 
za: http://gancwol.blogspot.com/

piątek, 18 stycznia 2019

Údel / Los / Fate

Oby w tym roku los nie warczał jak wściekły wilk ale patrzył łagodnie a może - najlepiej - zapomniał na trochę? 



Milan Rúfus


LOS

                                                                         Przekład z języka słowackiego – Robert Konca

Zabandażowana głowa
Guillauma Apollinaira
wymyśla wiersz.
W zapomnieniu ciała
szliśmy za tobą, losie.
I nie czuliśmy
ciernia w stopie. Odcisk na dłoni
należał do niej jak szósty palec, a bez niego
nie była nasza.

Tak owija się ciało,
dopasowuje. Jak podkowę
zginają nas na miarę
nieuchwytnego.

I prosimy się o to.
August Renoir
przywiązuje się do pędzla:
na chwilkę jeszcze, Boże,
uwiąż nas chociaż do ogona
trojańskiego konia.


Ranny Guillaume Apollinaire w mundurze.
 (za: https://niezlasztuka.net/o-sztuce/apetyt-i
-melancholia-szkic-o-apollinairze
-i-jego-smutniutkiej-baletniczce-marie-laurencin/)


Przy okazji wizerunku obandażowanego Wilhelma Apolinarego zamieszczam wizerunek herbu Wąż ("...w polu czerwonem, jabłko w gębie trzyma, w koronie złotej"), którym mógł pieczętować się poeta mający polskie korzenie (Apollinaire-Kostrowicki). Wedle Bartosza Paprockiego Jan Długosz pisał o rodzinach pieczętujących się Wężem, że "bywali gniewliwi". Guillaume/Wilhelm, temperamentny i porywczy jawi się zatem jako ich nieodrodny potomek. 

Herb Wąż wg Bartosza Paprockiego.

Szlachecka krew zagrała w poecie u początków I Wielkiej Wojny i to właśnie wtedy Apollinaire ochotniczo zaciągnął się do wojska (artyleria, potem Legia Cudzoziemska); w 1916 r. został ranny odłamkiem granatu w skroń. Zmarł wkrótce, w  listopadzie 1918 r., podczas pandemii grypy "hiszpanki", właśnie wtedy gdy kraj jego przodków odzyskiwał niepodległość. 


I na koniec - Renoir.

Pierre-August Renoir na autoportrecie w 1875 r.

wtorek, 1 stycznia 2019

Kartka świąteczna / Christmas Card

Tradycyjnie w zimie i na Nowy Rok - kartka świąteczna od Teda Hughesa (jak zwykle w tłumaczeniu Marka Obarskiego). Trzeba przyznać, że w naszym katedralnym krajobrazie (krajobrazie z katedrą?) Ted jawi się nieomal jako poeta zimowy. No, skoro w XVII w. był już "król zimowy" (Fryderyk V Wittelsbach) czemu nie miałoby być zimowych poetów? A listopadowo-lutowe wiersze Hughesa są niesamowite - jak ciemny nurt tajemnicy pokryty kruchym lodem słów...
Przy okazji - "Narodzenie" autorstwa Hughesa, ale nie Teda tylko Artura (1831-1915), i nie poety lecz malarza związanego z bractwem prerafaelitów. "Narodzenie" było - zdaje się - publikowane jako świąteczna pocztówka, zatem wszystko pasuje. 

Narodzenia i Odrodzenia A.D. 2019. I wytrwania. 


Ted Hughes

                                                                                                  przekład z języka angielskiego Marek Obarski
KARTKA ŚWIĄTECZNA


Masz odmrażacz w samochodzie, tak, 
  Ale drżące z zimna gwiazdy docierają głębiej 
Opatuliłeś się ciepłym szalikiem i zapiąłeś guziki, 
  Ale sypki śnieg bieli ci zarost na twarzy.
Twoje modne wysokie śniegowce błyszczą, 
  Ale księżyc musi pozostać na mrozie

I tupać z zimna, i płakać,
Kiedy ostrokrzew, ostrokrzew
Zapala czerwone jagody.

Masz elektryczny koc, by rozgrzać łózko przed snem.
   Rzeka przestała toczyć kamienie, chyba zamarzła na dobre.
Okna są zaparowane od gorących knedli z jabłkami.
   Pług śnieżny ugrzązł na rozmiękłym torfowisku.
Telewizor się trzęsie od kolęd.
   Na drodze hula tylko wiatr.

Tu i tam
Tylko wiatr i trzy
Głodne owce.

Drozdy rdzawoboczne w przelocie z Norwegii trajkoczą 
                                                                 pod pochmurnym niebem,
   Ale przeziębieni piwosze kichają w barach
Rudzik zagląda przez okno w kuchni, 
   Ale wszędzie grzeją piecyki i parują czajniki.
Słońce wyrzuca niepewnie jedną topniejącą śnieżkę
   W błękitne niebo.

Zmierzch w dolinie na stoku 
I bagienna leśna kraina, 
Gdzie tonie jeleń.

Spójrz, jak usta starca purpurowieją a starcze czoło staje się 
                                                                                  bledsze
Zamarznięta wrona spada wśród nocnej ciszy z gałęzi
                                                                                  świerka w śnieg.
Do kataru dochodzi kaszel, który rozrywa płuca.
   Lisica szczeka w nocy w ogrodzie.
Budzisz się z zimna masz dreszcze, z trudem łapiesz 
                                                                                 powietrze.
Dym w blasku księżyca - cisza, cisza

Próbujesz wygrzać w łóżku
Wyziębione, opuchnięte
Stopy


Pieśni czterech pór roku, wyd. Zysk S-ka, tłum. Marek Obarski, 
red. Hanna Koźmińska, opr. graf. Mirosław Adamczyk, s. 78-79.


Ted Hughes zimą 


CHRISTMAS CARD


You have anti-freeze in the car, yes,
But the shivering stars wade deeper.
Your scarf’s tucked in under your buttons,
But a dry snow ticks through the stubble.
Your knee-boots gleam in the fashion,
But the moon must stay

And stamp and cry
As the holly the holly
Hots its reds.

Electric blanket to comfort your bedtime
The rover no longer feels its stones.
Your windows are steamed by dumpling laughter
The snowplough’s buried on the drifted moor.
Carols shake your television
And nothing moved on the road but the wind

Hither and thither
The wind and three
Starving sheep.

Redwings from Norway rattle at the clouds
But comfortless sneezers puddle in pubs.
The robin looks in at the kitchen window
But all care huddles to hearths and kettles.
The sun lobs one wet snowball feebly
Grim and blue

The dusk of the coombe
And the swamp woodland
Sinks with the wren.

See old lips go purple and old brows go paler.
The stiff crow drops in the midnight silence.
Sneezes grow coughs and coughs grow painful.
The vixen yells in the midnight garden.
You wake with the shakes and watch your breathing
Smoke in the moonlight – silent, silent.

Your anklebone
And your anklebone
Lie big in the red.

Ted Hughes, Season Songs (London: Faber and Faber, 1975)


Artur Hughes, The Nativity, 1857-58

Artur Hughes, autoportret, 1851 r.


2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...