niedziela, 31 grudnia 2017

Przekroczyć granice nocy / Traspasar los limites de la noche

W ostatni dzień roku przekroczymy granice nocy z Robertem Juarrozem. Ponieważ on sam był zajadłym przeciwnikiem jakichkolwiek prób interpretacji wierszy, a zatem także wstępów, objaśnień etc. - dziś bez zbędnych komentarzy. Zachęcam tylko do lektury Poezji Pionowej & Okruchów Pionowych (Roberto Juarroz, Poezja Pionowa & Okruchy Pionowe, wybór, przekład i opracowanie Marta Cichocka, Kraków 2005) z których pochodzi niniejszy wiersz i dziękuję Marcie Eloy Cichockiej za świetne wprowadzenie do zbioru tłumaczeń. Juarroz może by się na wstęp zżymał, a może i obraził; ja przeczytałem go z przyjemnością. Ale jest punkt styczny pomiędzy budowniczym katedry i poetą: obaj kochamy konstrukcje wertykalne... 
Szczęśliwego Zeszłego Roku!

*
Roberto Juarroz


V, 34


Traspasar los limites de la noche,
pero no hacia el dia
Desenmarcar la historia oscura que nos narra
como pequeños cuentos,
romper el episodio que nos toca,
saltar del escenario
sin transpunte ni texto
e irse sin más tramoya
que el hecho natural
o artificial
de haber nacido.

Porque ya queda otra alter nativa
que apretar el botón que hay en el centro.
Aunque la realidad salte en pedazos.
O aunque no ocurra nada.

przekład z języka hiszpańskiego - Marta Cichocka

V, 34



Przekroczyć  granice nocy,
ale nie w stronę dnia
Zedrzeć okładkę z ciemnej historii, która nas opowiada
jak krótkie bajki,
przerwać dotyczący nas epizod,
wyskoczyć ze sceny
bez inspicjenta ani tekstu
i odejść bez innego teatralnego chwytu
niż fakt naturalny 
lub sztuczny
własnych narodzin.

Bo już nie ma innej alternatywy,
jak tylko nacisnąć guzik pośrodku.
Choćby rzeczywistość rozpadła się na kawałki.
Lub choćby nie stało się nic.


Roberto Juarroz, Poezja Pionowa & Okruchy Pionowe, s. 47 
(przekład Marty Cichockiej z: Poezja Pionowa: tom piąty, 1974).


*


Wiersz nieodparcie kojarzy mi się z finałowymi scenami filmu "Collateral" (Zakładnik) w reżyserii Michaela Manna (2004). Bluźnierstwo? Być może, ale taka jest własnie poezja - przekraczająca granice. Ostatnie migawki gdy ocaleni Max i Annie biegną w świt a martwy Vincent odjeżdża wagonami metra LA w symboliczny mrok - przekraczając właśnie granicę nocy - ale nie w stronę dnia...  To jest zdarcie okładki z ciemnej historii, wyskoczenie ze sceny (ostatniej w filmie)! W rytm niesamowitego "Requiem" Antonio Pinto...  


https://www.youtube.com/watch?v=uqZy5pQQLV0

I "Requiem" Antonio Pinto w całości:  

https://www.youtube.com/watch?v=tij_WfV-5Hk

sobota, 30 grudnia 2017

Zatrzymaj się bracie, stań, zachowaj spokój / Hold on, my brother, stand and keep calm

Ponieważ "Smutny wiersz na koniec roku" Artura z tomiku Krystalizacja był już na blogu publikowany, zatem dziś w związku z realnym końcem obecnego roku, inny wiersz Artura nieźle współgrający z rocznymi (nied)ostatkami. Utwór zaplanowany jako żart wymknął się autorowi spod kontroli, nabrał nieco mroczniejszych odcieni i w efekcie trafił do jak najbardziej poważnego, debiutanckiego tomiku współtwórcy bloga pt. Krystalizacja (Artur Rogalski, Krystalizacja, Radzyń Podlaski, red. Robert Konca, opr. graf. autor, wyd. RASIL).


Artur Rogalski


***


Zatrzymaj się bracie,
stań, zachowaj spokój.
Czas przepływa przez ciała
przezroczystą strugą. To wodopój
lęków, rewir grozy, strefa mroku.
Tylko pomyśl o tym co się stało,
o tym co się nigdy nie wydarzy
ile nam jeszcze kalendarzy
przeznaczono do kupienia.
Ale dosyć. Opuszczamy zonę przeznaczenia.
Uciekamy do domu
do pracy do pisania
Mrok za nami. Jeden krok.
I zawsze nas dogania.

Artur Rogalski Krystalizacja, Radzyń Podlaski, 2015, s. 61.


I - przesłany dla katedralnego bloga (dziękuję!) - przekład Iwony Cymerman:


Hold on, my brother,
stand and keep calm.
Time flows through the bodies
as a transparent stream. It's a waterhole
of fears, territory of terror, zone of darkness.
Just think about what happened,
what will never happen
and how many more calendars we are
supposed to purchase.
But enough. We are leaving the zone of destiny.
Running home
to our writing, our work.
Darkness stays behind us. Just one step.
And it is always catching up with us.



Okładka Krystalizacji Artura Rogalskiego
(własnego projektu autora), Radzyń Podlaski 2015.

*

Poniżej - najnowszy 21 numer "Kwartalnika kulturalnego Kozirynek", w którym znalazła się pierwsza, nader pochlebna recenzja Krystalizacji (wpleciona w esej o historii "Kwartalnika...") pióra Artura Ziontka (członka redakcji "Koziegorynku", edytora, literaturoznawcy prowadzącego także nader ciekawy blog literacki "Byciopis" http://byciopis.blogspot.com/). Dzięki uprzejmości recenzenta i redakcji przedstawiam poniżej fragmenty recenzji Krystalizacji, częściowo w oryginale:

Okładka "Koziegorynku".
Radzyń Podlaski 2017.
Na okładce wykorzystano
fot. Dariusza Dorosza.


A. Ziontek, Kozirynkowe reminiscencje
na smutny koniec pięknej dekady
.
"Kozirynek. Kwartalnik kulturalny",
Radzyń Podlaski 2017, red. D. Magier, 

A. Świć, P. Zacharewicz, 
M. Bober, A. Ziontek.

Artur Rogalski: Krystalizacja (2015) Tym tomikiem, osiem stron temu, inicjowałem spisanie kilku myśli o dziesięcioletniej przygodzie z "Kozimrynkiem". Nie jest to wyznanie egotyczne. Myśląc o przygodzie z pismem, jako podmiot traktuję ogół autorów, czytelników i ich doświadczenia lekturowe. ta wielość istnień jest zbiorowym bohaterem literackiej dekady "Koziny".
*
 [...] Autor znany głównie jako historyk, archiwista, badacz dziejów Podlasia i epoki napoleońskiej, debiutuje książką poetycką. Wcześniej publikował swe utwory w antologiach i czasopismach literackich. Jest to debiut tyleż późny, co i przetrzymany jak wino, wyklarowany i pełni dojrzały. Okres młodzieńczych "burz i naporów" ma daleko za sobą. Jego poetycka dykcja jest więc ukształtowana, pozbawiona chwilowych uniesień i nadmiernej emocjonalności.  Czasami nawet można odnieść wrażenie, że naukowa profesja autora przekłada się na jego poezję - słowa są wyważone i z pietyzmem dobrane [...]. Tu wszystko jest precyzyjnie skonstruowane jak odmierzający czas zegarek. Zresztą motyw czasu, jego upływu byłby tu znaczący [...]. Śmierć, stwarzająca i ocalająca moc poezji, liryczne echo rozmów z Robertem Koncą i Wojtkiem Szmigoniem - składają się na maleńkie centra, które obudowane słowami tworzą rozległe galaktyki. Te wiersze żyją i piskliwie świdrują w - wydawałoby się - ustalonych ideach. Natarczywie powracają, nie dają o sobie zapomnieć, nakazują prze-myślenie i prze-zwanie tego, co dawno uznało się za oczywiste. Koniec. Reszta w osobnym artykule...  

No i dobrze, starczy na razie pochwał dla naszego kolegi (co wcale nie oznacza, że nie oczekujemy na obiecany artykuł - wręcz przeciwnie!). Co prawda na katedralnym blogu jest zasada, że o wszelakich twórcach mówimy jak o zmarłych (albo dobrze albo wcale), to jednak trzymajmy się też zasady Roberta Juarroza, nakazującej ograniczenie mówienia o poezji na rzecz jej przyswajania. Nie zwalnia to oczywiście ojca budowniczego z należytego, jak najserdeczniejszego podziękowania złożonego Arturowi Ziontkowi za wnikliwość, empatię i tyle ciepłych, entuzjastycznych słów skierowanych w stronę Krystalizacji.
Przy okazji - w "Kozimrynku", od chwili jego założenia publikowali wszyscy współtwórcy bloga (o tym też pisze w swym eseju A. Ziontek). Cała historia "Kwartalnika..." to rzecz na oddzielny wpis (albo i cykl wpisów). W numerze 21 (ponoć ostatnim ale nie traćmy nadziei) o temacie przewodnim "Obcy" znajdziemy nowe utwory Artura Rogalskiego (wiersze: Ważki, Demon powietrza demon ziemi, Karakuri-Ningyō), Roberta Koncy (wiersz: Lusterko wsteczne, opowiadanie: Napisany), Iwony Cymerman (wiersz: Lot bezzałogowy) i Artura Ziontka (wiersze: ***["Chciałbym żebyście"]***["Zawodzący pisk"], opowiadanie: Nieszczęście czyli jak Konopka musiał się zmierzyć z tym, co uznawał jedynie za legendę).
Zachęcam do lektury. 

Czytelnicy do czytania! Twórcy do piór! Budowniczy na budowę! 
Architekci do pionów i kielni!


piątek, 29 grudnia 2017

Rzeki Epizodyczne cz. 1 / Episodic Rivers, part 1

Jako że w progi katedralnego bloga (blogoprogi?) zawitało sporo gości na co dzień przebywających w kręgu języka angielskiego, dziś będzie kilka tłumaczeń anglojęzycznych. Tak się szczęśliwie złożyło, że niektóre wiersze współtwórców bloga były tłumaczone na ten język 8 lat temu w zbiorze Rzeki Epizodyczne
Rzeki epizodyczne zostały wydane przez Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych (wraz z Konfraternią Kozirynek) w Radzyniu Podlaskim w 2009 r. Poezje przełożyła na język angielski Iwona Cymerman.  Łącznie w tomiku znalazło się pięcioro poetów, których wiersze zostały pogrupowane w odrębnych częściach. Każda z części otrzymała "rzeczny" podtytuł. W zbiorze "Źródło" znalazły się utwory Marii Kryńskiej-Szostak, w "Meandrach" - Wojciecha Szmigonia, w "Rozlewiskach" - Magdaleny Raczko, w "Brzegach" - Artura Rogalskiego, w "Nurcie" - Roberta Koncy. Książkę do drugu przygotował Przemysław Tytus Krupski. Autorem niemal wszystkich ilustracji zdobiących "Rzeki" była malarka Magdalena Raczko, łącząca talent i wrażliwość literacką z profesjonalnymi umiejętnościami malarskimi.   
Dziś wybrane utwory trojga autorów. Już niedługo, w 2018 r. kolejne i kolejni.   


Rzeki epizodyczne, okładka.
 Wykorzystano obraz "Liwiec"
(olej na płótnie), autorstwa
Magdaleny Raczko z 2008 r.  

Rzeki epizodyczne, okładka.
 Wykorzystano rysunek "Samotne drzewo"
(rysunek węglem), autorstwa
Magdaleny Raczko z 2006 r.  


Robert Konca


RZEKI EPIZODYCZNE


Nie pamiętamy początku
Kresu sobie nie wyobrażamy

Chcielibyśmy tylko
Jakiejś kontynuacji –
Nicość dla naszych zmysłów
Jest nie do przyjęcia

Czy jesteśmy jedynie
Przypadkowymi adresatami
Impulsów elektrycznych
Zwanych bólem ekstazą
Nienawiścią miłością
Wszystkim i niczym
I tak wytrwale składamy
Słowo do słowa
W powieści życia nie czytanej przez nikogo

Czy zostaje po nas tylko
Znak zapytania w gasnących źrenicach
W które już nikt nie spojrzy

Przecież istnieją takie rzeki
Których nurty wyrzucane spod ziemi
Cierpliwą mocą źródła
Nie karmią żadnego morza
Lecz nagle wracają do wnętrza ziemi

My – rzeki epizodyczne
Nie zapominajmy
O źródle


EPISODIC RIVERS


We do not remember the beginning
The end we cannot imagine

We would only like
Some kind of continuity –
Nothingness for our senses
Is unacceptable

Are we merely
Accidental addressees
Of electrical impulses
Called pain ecstasy
Hatred love
Everything and nothing
And so persistently we match
A word to a word
In a story of life read by no one

Does there remain after us
But a question mark in fading pupils
Into which no one will look anymore

Yet such rivers do exist
Whose currents are pushed out from under the earth
By the patient power of the source
They do not feed any sea
But suddenly they return to the earth’s core

Let us – episodic rivers
Not forget
The source


"Miłość" z cyklu "Przestrzenie błękitu", (olej na płótnie)
autorstwa Magdaleny Raczko  z 2003 r. 



Maria Kryńska-Szostak
Ludziom przydałby się czasem dzień wolny od życia.
św. Augustyn
ŁĄKA


Leżę więc Augustynie rozpostarta – pozioma,
Zapach łąki pulsuje w nozdrzach jak pieśń.
Tutaj się narodziłam – to organiczna bliskość
Z trawą, wzrostem, rozpadem, łańcuchem przemiany.

Niebo przygląda mi się leniwie – to pozór.
Pomyśl, że za tą chmurą energia kosmosu
Porusza wielkim młyńskim kołem: na zatracenie,
Na śmierć. Zobacz, jak wyłania się nagle

I pochłania nas olbrzymia paszcza powietrza.
A z  zakamarków mózgu napływa lęk
Z mieczem buntu osadzonym w dłoni.
Jak mam tu odpocząć, św. Augustynie?


THE MEADOW
 Sometimes it would behoove a man to have a day free from life.
(Saint Augustine)

So I am lying, Augustine, spread – horizontal,
The smell of the meadow is pulsating in the nostrils like a song.
Here I was born – it is an organic closeness
To the grass, the growth, the decay, the chain of change

The sky is watching me idly – it is a pretense
Think, behind that cloud the energy of the cosmos
Is moving a great millwheel: to waste,
To death. Look how all of a sudden are emerging

And devouring us enormous jaws of air.
And from the recesses of the brain a fright is flooding in
With the sword of rebellion set in the hand.
How can I rest here, Saint Augustine?


"Mroczna materia", fot. Robert Konca,
Rzeki epizodyczne, s. 76


Artur Rogalski


MIASTO


co dalej robić z życiem
które już uciekło
zaszyło się
w zakamarkach podwórek
schowało pod schodami
starej kamienicy
przycupnęło za drzewem ogrodu
czasami jeszcze je widać
kiedy przemyka między
żywopłotem
prześlizguje przez dziury w murze
aby dotrzeć do miejsca
gdzie na granicy miasta
uliczki opadają schodami
ku brzegom rzeki


THE TOWN


whatever  more can be done
with a run away life
holed up
in the corners of the backyard
hidden under the stairs
of an old tenement
crouched behind a garden tree
still able to be seen sometimes
stealing among the hedges
sliding through the holes in the wall
in order to reach the place
where on the city outskirts
the streets descend the stairs
to the river banks


środa, 27 grudnia 2017

Świerk / The Spruce

Oto nowe mini-opowiadanie współtwórczyni bloga Iwony Cymerman - "Świerk". Nieprzemijające przemijanie, bezlitosna codzienność, utrata ale i (jakby) skrawek nadziei. Smutny, brązowo-zielony obrazek rozjaśnia rudawy wiewiórczy ornament. Wiewiórki ze "Świerku" - bystre "sprytne złodziejki, zaradne gospodynie dziuplowe", w zapobiegliwej krzątaninie - różnią się od mitycznego, nordyckiego posłańca Ratatoska z "Nieba w grudniu" Roberta Koncy. Porównajcie zresztą sami. A propos - dziś rano na schodach domu powitała mnie szaro-ruda (barwy zimowe) wiewiórka. Przypadek?




*

Zastanawia mnie jeszcze symbolika świerku. Mimo informacji o jej złowróżbnym wydźwięku ponoć wywodzących się jeszcze z "Pieśni o Rolandzie" (wg Pawła Dudzińskiego) w tejże "Pieśni" (polski przekład Boya z 1931 r.) świerk nie pojawia się ani razu. Co ciekawe - we wspomnianym przekładzie - wszelkie negatywne konotacje związane z drzewami dotyczą sosny. Mającej z kolei jak najpozytywniejsze symboliczne znaczenia (szczerość, serdeczność, wyrafinowanie etc.). Według innych informacji (ale mniej wiarygodnych wg mnie) świerk plasuje się w sferze jednoznacznie pozytywnej symboliki. Hmm... Sosna pojawia się w dawnych francuskich podręcznikach heraldycznych, świerk - nie. Sosna istnieje też w polskiej heraldyce - w herbie Godziemba. Natomiast wizerunku świerku w tym kontekście nie przypominam sobie. Zatem - do sprawdzenia.      

*

Iwona Cymerman

ŚWIERK 


To drzewo jest moim rówieśnikiem. Ojciec posadził kilka świerków przy domu, gdzie się wychowałam. Nowy dom, młode drzewa, nowe dziecko. Nowe życie.
Pamiętam, że te świerki rosły razem ze mną. Którejś kolejnej zimy były już zbyt wysokie, by bawić się w przystrajanie podwórkowej choinki. W pewnym wieku i w pewnym sensie - po prostu znikły z oczu, zobojętniały.
Potem, gdy już jako osoba dorosła odwiedzałam dom rodziców, za każdym razem z ciekawością zerkałam w stronę świerków.
Z roku na rok iglaste gałązki oddalały się w stronę nieba, widoczne coraz bardziej od spodu. A ja, ich rówieśniczka, pozostawałam coraz niżej, na coraz bardziej odczuwalnym dole.
Huragany ostatnich lat sprawiły, że potężne świerki zaczęły stanowić zagrożenie. Ojciec sukcesywnie zaczął więc je wycinać. Ze smutkiem krążyłam wokół każdego kolejnego pnia, jaki pojawiał się w postaci drewnianego placka wśród trawy, płaskiego i ledwie widocznego. Nie liczyłam słojów, wyobrażałam sobie ogromne, podziemne królestwo korzeni pozbawionych sensu i celu.
Pozostało tylko jedno drzewo. Wygląda na to, że jest bezpieczne - niezagrażające i niezagrożone. Jest.
Z pobliskiego parku zaczęły przybiegać wiewiórki, zwabione sąsiedztwem włoskiego orzecha. Sprytne złodziejki, zaradne gospodynie dziuplowe. Powietrzna droga via świerk po łupy. Płomiennorudy, dynamiczny wdzięk prezentuje się znakomicie wśród świerkowych gałązek. Czasem jednak zwierzę zastyga w bezruchu. Wtedy można ostrożnie podejść i popatrzeć. A nawet pogadać w języku wiewiórczych kląskań. Taka rozmowa jest naprawdę przyjemna, choć w języku obcym, niezrozumiałym.
Za każdym razem jednak z niepokojem spoglądam na to ostatnie drzewo. Czekam na sezonowe wiewiórcze wizyty, urocze, choć przecież nie bezinteresowne.
Znów mamy sezon burz i silnych wiatrów. Rozmawiam ze świerkiem bardzo poważnie. Umawiamy się - kto z nas zostanie, ten liczy słoje.



poniedziałek, 25 grudnia 2017

Kto podaje piękno do chrztu / Who bears witness to beauty's baptism

Milan Rúfus o narodzinach piękna, jego tworzeniu i utracie. O zatraceniu wrażliwości i zawierzeniu fałszywym prorokom dnia codziennego; deifikacji profanum zamiast czci dla sacrum. O tym jak pycha kroczy przed upadkiem. 
Idealna lektura podczas Świąt Bożego Narodzenia A.D. 2017 i na Nowy Rok 2018. Aby pamiętać i nie dać się trwodze i znużeniu. Autorem przekładu jest Robert Konca.



Milan Rúfus



MICHAŁ ANIOŁ 

                                                                           Przekład z języka słowackiego - Robert Konca  


Nieść brzemię i śpiewać.
Ty wiedziałeś,
kto podaje piękno do chrztu.
My już nie.

My nie wiemy, my się tylko uczymy.

Jak się nakręca zegarek.
Ile kości ma wieloryb. I poeta.
Każdy włos na ciele piękna
trzy razy policzony. Co z tym, co z tym?

Z nauką, w której narasta nicość 

jak kurza ślepota - a poeta, 
zrzucony jeździec, z dołka po podkowie
chce stworzyć konia.

Trwoga, znużenie...

Jak dzieci w lesie zabłądziliśmy w wielości.

A piękno, które obcowało z Bogiem, 

dziś opowiada samo sobie
chaotyczne, dziwne rzeczy.  




Milan Rúfus

*

A z okazji Świąt - jeszcze jedna stara pocztówka. 
I jeszcze raz - Wszystkiego Pięknego i Dobrego.


sobota, 23 grudnia 2017

Świętujcie w radości / Rejoice

Tajemniczy czas światełka w otchłani mroku. Światełka oplatającego ciemne kontury przedmiotów i ludzkich dusz. Światełka niczym pierwsza iskra atomowego rozbłysku. Światełka walczącego z pozornie wszechwładną czernią władzy, mamony, obojętności i śmierci. Czas tych świąt to jedno z moich ulubionych wspomnień z dzieciństwa. I wspomnienie o tych, dla których przy świątecznym stole pozostaje puste nakrycie. 
Życzę Wszystkim czytającym te słowa (s)pokoju. Nieustannej ciekawości i nieugiętego dążenia do poznania siebie i świata. Pozostawania w prawdzie. Sztywnego karku w obliczu niegodziwości tego świata i wspierających dłoni dla tego co ważne i piękne. Bo wbrew pozorom takich cennych detali jest wiele. Nie rezygnujcie z marzeń. Nie pozwólcie oplątać się marnościom z piekła rodem.
Życzyłbym też sobie i Wam aby był z nami prawdziwy Święty Mikołaj. Taumaturg z Miry w Licji, nie zaś finlandzki czerwono-biały, pękaty wytwór przemysłu reklamowego. Starcie tych dwóch przeciwstawnych symboli Świąt Bożego Narodzenia kapitalnie opisał Jarosław Grzędowicz w opowiadaniu "Trzeci Mikołaj" zamieszczonym w zbiorze "Wypychacz Zwierząt". Podczas przerw pomiędzy kolejnymi świątecznymi spotkaniami, zamyśleniami i różnorakimi duchowymi nasyceniami - może warto przeczytać wspomniane opowiadanie. A także - pozostałe.    

*

Oto pamiątkowa pocztówka z bardzo nietypowej Wigilii sprzed 98 lat, wydana w narodzonym do powtórnego życia kraju. Wigilia ta zeszła adresatom pocztówki na czujnym oczekiwaniu, pośród górskich szczytów, w czasie nieustannie płonącej wojny. Dziękuję Arturowi (z którego zbiorów pochodzi) za udostępnienie pamiątki. Warto pamiętać o takich Wigiliach. A o pierwszym właścicielu owej pocztówki (i wielu innych pocztówek) obecny właściciel niedługo - miejmy nadzieję - napisze nieco więcej.



*

Aby powrócić do sfery miłości i pokoju popatrzmy na ikony z wyobrażeniami Świętego Mikołaja Cudotwórcy (zaczerpnięte z otchłani Netu). Oraz na jego wizerunek ze starej pieczęci unickiej cerkwi.









niedziela, 17 grudnia 2017

Niebo w grudniu / The sky in December

Całkiem niedawno było październikowe niebo Iwony Cymerman. Czas mija i pora na grudniowe niebo Roberta Koncy. Zbliżamy się do chwili kiedy niebo grudniowe ogarnie najdłuższą w roku nocą nasze miejsca. To dobry moment dla tego wiersza. Wiersza, który powstał właśnie na podstawie obserwacji grudniowego mroku... Dodatkowo - "czarna katedra" nawiązuje do tytułu bloga, zaś sam wiersz kojarzy mi się z innym wierszem Roberta "Gottland". Oba pozostają w poetyce "nordyckiej", co dodatkowo podkreśla wyraźna aluzja do Odyna (który powiesił się na mitycznym drzewie Yggdrasil aby posiąść magiczne sekrety słów). 
Warto zwrócić uwagę na motyw zwierzęcia, które jest (świadomym/nieświadomym?) nośnikiem wartości transcendentalnych. Motyw ten powtarza się w twórczości obu współtwórców bloga. I tak: wiewiórka "biega po gałęziach światów". Kolejne odniesienie do jesionu Yggdrasil, po którym wędrowała wiewiórka Ratatosk, będąca w Walhalli czymś w rodzaju posłańca, kuriera przenoszącego plotki i wiadomości (konkretnie chodzi o wymianę danych pomiędzy Orłem z korony Yggdrasil a potworem Nidhöggiem obgryzającym korzenie legendarnego drzewa):

Ratatosk zwie się wiewiórka, co biega
Po jesionie Yggdrasil;
Nowiny od orła nosi z wierzchołka
W dół i Nidhöggowi mówi

Edda Poetycka, tłum . i opr. Apolonia Załuska Strömberg, Wrocław 1986, s. 72-73.

Wszystko się zgadza - w wierszu Roberta wiewiórka przynosi nowinę o wschodzącym słońcu (symbolicznym zwycięstwie światła nad mrokiem).  
W wierszu Artura Rogalskiego "Schody Wittgensteina" takimi kurierami pomiędzy dwoma rzeczywistościami są kot i myszka (przybierająca kształt znaku zapytania, jako że wiersz tyczy się znaków i symboli) :

[...] kot
spójnik dwóch światów
przeskakuje margines balustrad
tropiąc znak zapytania
kropkę z ogonkiem
która umyka
do szczelinki pomiędzy stopniami

przejścia w sekretną
przestrzeń milczenia
po drugiej stronie schodów

*

A oto ikonograficzne przedstawienia legendarnej rzeczywistości. 

Drzewo 

Yggdrasil
z dawnego islandzkiego
manuskryptu

Wiewiórka


Wiewiórka doczekała się jak wiele innych zwierząt stosownych znaczeń i wyobrażeń w sferze symbolicznej. Wedle Pawła Dudzińskiego "zwyczaj gromadzenia zapasów na zimę uczynił z niej symbol oszczędności, gospodarności, człowieka mądrego, roztropnego. Czujność tego zwierzęcia sprawiła, że oznacza także ostrożność". Jednak każdy kulturowy symbol jako żywo przypomina medal - zazwyczaj (zawsze?) ma dwie strony. Inni przypisują sympatycznej wiewiórce lubieżność, głupotę, zachłanność i lenistwo. Ile bestiariuszy tyle (często przeciwstawnych) wizerunków - chciałoby się rzec. A oto kilka historycznych/heraldycznych wizerunków wiewiórki:


Ratatosk bryka na Yggdrasil

Wiewiórka z XVI-wiecznego
francuskiego podręcznika heraldycznego Hierosma de Bary.


Wiewiórka w polskim herbie
Ajchigier z herbarza
Bartosza Paprockiego 

Wiewiórka w wersji Pawła Dudzińskiego
Alfabet Heraldyczny, Warszawa 1997 


*

Robert Konca


NIEBO W GRUDNIU


Niebo w grudniu bywa tłem
dla haiku gałęzi. Wiatr
pilnuje, by wiersz

nie miał formy ostatecznej,
by ciągle się zmieniał
pod oddechem niewidzialnego twórcy.

Na północy niebo w grudniu
patrzy zimnym, grafitowym okiem,
jak północny Bóg
składa siebie w ofierze,
by poznać fragmenty
tajemnicy.

Pod niebem w grudniu
ziemia jest bezbronna.
I czuje się skalana,
gdy musi przyjąć do wnętrza
martwe ziarna mrozu.

Zamiera w niej wszelki ruch
i chwila bólu tężeje w nieskończoność,
jak modlitwa w czarnej katedrze...

...aż do kresu nocy przesilenia,
kiedy w oczach wiewiórki
biegającej po gałęziach światów,
migoczą pierwsze promienie
wschodzącego słońca.



2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...