środa, 27 grudnia 2017

Świerk / The Spruce

Oto nowe mini-opowiadanie współtwórczyni bloga Iwony Cymerman - "Świerk". Nieprzemijające przemijanie, bezlitosna codzienność, utrata ale i (jakby) skrawek nadziei. Smutny, brązowo-zielony obrazek rozjaśnia rudawy wiewiórczy ornament. Wiewiórki ze "Świerku" - bystre "sprytne złodziejki, zaradne gospodynie dziuplowe", w zapobiegliwej krzątaninie - różnią się od mitycznego, nordyckiego posłańca Ratatoska z "Nieba w grudniu" Roberta Koncy. Porównajcie zresztą sami. A propos - dziś rano na schodach domu powitała mnie szaro-ruda (barwy zimowe) wiewiórka. Przypadek?




*

Zastanawia mnie jeszcze symbolika świerku. Mimo informacji o jej złowróżbnym wydźwięku ponoć wywodzących się jeszcze z "Pieśni o Rolandzie" (wg Pawła Dudzińskiego) w tejże "Pieśni" (polski przekład Boya z 1931 r.) świerk nie pojawia się ani razu. Co ciekawe - we wspomnianym przekładzie - wszelkie negatywne konotacje związane z drzewami dotyczą sosny. Mającej z kolei jak najpozytywniejsze symboliczne znaczenia (szczerość, serdeczność, wyrafinowanie etc.). Według innych informacji (ale mniej wiarygodnych wg mnie) świerk plasuje się w sferze jednoznacznie pozytywnej symboliki. Hmm... Sosna pojawia się w dawnych francuskich podręcznikach heraldycznych, świerk - nie. Sosna istnieje też w polskiej heraldyce - w herbie Godziemba. Natomiast wizerunku świerku w tym kontekście nie przypominam sobie. Zatem - do sprawdzenia.      

*

Iwona Cymerman

ŚWIERK 


To drzewo jest moim rówieśnikiem. Ojciec posadził kilka świerków przy domu, gdzie się wychowałam. Nowy dom, młode drzewa, nowe dziecko. Nowe życie.
Pamiętam, że te świerki rosły razem ze mną. Którejś kolejnej zimy były już zbyt wysokie, by bawić się w przystrajanie podwórkowej choinki. W pewnym wieku i w pewnym sensie - po prostu znikły z oczu, zobojętniały.
Potem, gdy już jako osoba dorosła odwiedzałam dom rodziców, za każdym razem z ciekawością zerkałam w stronę świerków.
Z roku na rok iglaste gałązki oddalały się w stronę nieba, widoczne coraz bardziej od spodu. A ja, ich rówieśniczka, pozostawałam coraz niżej, na coraz bardziej odczuwalnym dole.
Huragany ostatnich lat sprawiły, że potężne świerki zaczęły stanowić zagrożenie. Ojciec sukcesywnie zaczął więc je wycinać. Ze smutkiem krążyłam wokół każdego kolejnego pnia, jaki pojawiał się w postaci drewnianego placka wśród trawy, płaskiego i ledwie widocznego. Nie liczyłam słojów, wyobrażałam sobie ogromne, podziemne królestwo korzeni pozbawionych sensu i celu.
Pozostało tylko jedno drzewo. Wygląda na to, że jest bezpieczne - niezagrażające i niezagrożone. Jest.
Z pobliskiego parku zaczęły przybiegać wiewiórki, zwabione sąsiedztwem włoskiego orzecha. Sprytne złodziejki, zaradne gospodynie dziuplowe. Powietrzna droga via świerk po łupy. Płomiennorudy, dynamiczny wdzięk prezentuje się znakomicie wśród świerkowych gałązek. Czasem jednak zwierzę zastyga w bezruchu. Wtedy można ostrożnie podejść i popatrzeć. A nawet pogadać w języku wiewiórczych kląskań. Taka rozmowa jest naprawdę przyjemna, choć w języku obcym, niezrozumiałym.
Za każdym razem jednak z niepokojem spoglądam na to ostatnie drzewo. Czekam na sezonowe wiewiórcze wizyty, urocze, choć przecież nie bezinteresowne.
Znów mamy sezon burz i silnych wiatrów. Rozmawiam ze świerkiem bardzo poważnie. Umawiamy się - kto z nas zostanie, ten liczy słoje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...