Jako że w progi katedralnego bloga (blogoprogi?) zawitało sporo gości na co dzień przebywających w kręgu języka angielskiego, dziś będzie kilka tłumaczeń anglojęzycznych. Tak się szczęśliwie złożyło, że niektóre wiersze współtwórców bloga były tłumaczone na ten język 8 lat temu w zbiorze Rzeki Epizodyczne.
Rzeki epizodyczne zostały wydane przez Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych (wraz z Konfraternią Kozirynek) w Radzyniu Podlaskim w 2009 r. Poezje przełożyła na język angielski Iwona Cymerman. Łącznie w tomiku znalazło się pięcioro poetów, których wiersze zostały pogrupowane w odrębnych częściach. Każda z części otrzymała "rzeczny" podtytuł. W zbiorze "Źródło" znalazły się utwory Marii Kryńskiej-Szostak, w "Meandrach" - Wojciecha Szmigonia, w "Rozlewiskach" - Magdaleny Raczko, w "Brzegach" - Artura Rogalskiego, w "Nurcie" - Roberta Koncy. Książkę do drugu przygotował Przemysław Tytus Krupski. Autorem niemal wszystkich ilustracji zdobiących "Rzeki" była malarka Magdalena Raczko, łącząca talent i wrażliwość literacką z profesjonalnymi umiejętnościami malarskimi.
Dziś wybrane utwory trojga autorów. Już niedługo, w 2018 r. kolejne i kolejni.
Rzeki epizodyczne, okładka. Wykorzystano obraz "Liwiec" (olej na płótnie), autorstwa Magdaleny Raczko z 2008 r. |
Rzeki epizodyczne, okładka. Wykorzystano rysunek "Samotne drzewo" (rysunek węglem), autorstwa Magdaleny Raczko z 2006 r. |
Robert Konca
RZEKI EPIZODYCZNE
Nie pamiętamy
początku
Kresu sobie nie wyobrażamy
Chcielibyśmy tylko
Jakiejś kontynuacji –
Nicość dla naszych zmysłów
Jest nie do przyjęcia
Czy jesteśmy jedynie
Przypadkowymi adresatami
Impulsów elektrycznych
Zwanych bólem ekstazą
Nienawiścią miłością
Wszystkim i niczym
I tak wytrwale składamy
Słowo do słowa
W powieści życia nie czytanej przez nikogo
Czy zostaje po nas
tylko
Znak zapytania w gasnących źrenicach
W które już nikt nie spojrzy
Przecież istnieją
takie rzeki
Których nurty wyrzucane spod ziemi
Cierpliwą mocą źródła
Nie karmią żadnego morza
Lecz nagle wracają do wnętrza ziemi
My – rzeki epizodyczne
Nie zapominajmy
O źródle
EPISODIC RIVERS
We do not remember the beginning
The end we cannot imagine
We would only like
Some kind of continuity –
Nothingness for our senses
Is unacceptable
Are we merely
Accidental addressees
Of electrical impulses
Called pain ecstasy
Hatred love
Everything and nothing
And so persistently we match
A word to a word
In a story of life read by no one
Does there remain after us
But a question mark in fading pupils
Into which no one will look anymore
Yet such rivers do exist
Whose currents are pushed out from under the earth
By the patient power of the source
They do not feed any sea
But suddenly they return to the earth’s core
Let us – episodic rivers
Not forget
The source
"Miłość" z cyklu "Przestrzenie błękitu", (olej na płótnie) autorstwa Magdaleny Raczko z 2003 r. |
Maria Kryńska-Szostak
Ludziom przydałby się czasem dzień wolny od
życia.
św. Augustyn
ŁĄKA
Leżę więc Augustynie rozpostarta –
pozioma,
Zapach łąki pulsuje w nozdrzach jak
pieśń.
Tutaj się narodziłam – to
organiczna bliskość
Z trawą, wzrostem, rozpadem,
łańcuchem przemiany.
Niebo przygląda mi się leniwie – to
pozór.
Pomyśl, że za tą chmurą energia
kosmosu
Porusza wielkim młyńskim kołem: na
zatracenie,
Na śmierć. Zobacz, jak wyłania się
nagle
I pochłania nas olbrzymia paszcza
powietrza.
A z zakamarków mózgu napływa lęk
Z mieczem buntu osadzonym w dłoni.
Jak mam tu odpocząć, św.
Augustynie?
THE MEADOW
(Saint Augustine)
So I am lying,
Augustine, spread – horizontal,
The smell of the
meadow is pulsating in the nostrils like a song.
Here I was born – it
is an organic closeness
To the grass, the
growth, the decay, the chain of change
The sky is watching
me idly – it is a pretense
Think, behind that
cloud the energy of the cosmos
Is moving a great
millwheel: to waste,
To death. Look how
all of a sudden are emerging
And devouring us
enormous jaws of air.
And from the recesses
of the brain a fright is flooding in
With the sword of
rebellion set in the hand.
How can I rest here,
Saint Augustine?
Artur Rogalski
MIASTO
co dalej robić z życiem
które już uciekło
zaszyło się
w zakamarkach podwórek
schowało pod schodami
starej kamienicy
przycupnęło za drzewem ogrodu
czasami jeszcze je widać
kiedy przemyka między
żywopłotem
prześlizguje przez dziury w murze
aby dotrzeć do miejsca
gdzie na granicy miasta
uliczki opadają schodami
ku brzegom rzeki
THE TOWN
whatever more can be done
with a run – away life
holed up
in the corners of the
backyard
hidden under the
stairs
of an old tenement
crouched behind a
garden tree
still able to be seen
sometimes
stealing among the
hedges
sliding through the
holes in the wall
in order to reach the
place
where on the city
outskirts
the streets descend
the stairs
to the river banks
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz