niedziela, 14 stycznia 2018

Baśnie peryferyjne, cz. 2 / Peripheral tales, part 2


Robert Konca


BAŚNIE PERYFERYJNE, cz. 2


Wakacje, a często i ferie zimowe, spędzałem natomiast u rodziny na zachodnich peryferiach, a właściwie już poza granicami Miasta. Wujek na początku Ery Generałów był na etapie budowy traktorów. Niektóre z nich miały lepsze osiągi niż produkowane seryjnie Ursusy, choć wtedy te serie były jakieś krótkie i były one, te Ursusy, praktycznie nie do kupienia. 


Fot. Michał Oleksiej


Poza tym często brakowało też paliwa, a traktory Wujka jeździły na wszelkie płyny trochę gęstsze od wody. Parafrazując znane powiedzenie z jeszcze wcześniejszych czasów: „Gdybyśmy mieli blachę, robilibyśmy traktory. Ale nie mamy paliwa”. Tymczasem Wujek rano wyprowadzał spawarkę z garażu, a wieczorem już testował nowy ciągnik na długiej prostej wzdłuż kurnika. Wkrótce cała okolica jeździła na tych traktorach. Każdy z nich oczywiście był niepowtarzalny, a jednocześnie z daleka było widać, że wyszły spod tej samej żylastej ręki. Po nasyceniu lokalnego rynku sprzętem rolniczym przyszła pora na następne wyzwania, mające tym razem na celu opanowanie przestrzeni powietrznej. 
Po przejrzeniu pokaźnej sterty kolejnych numerów Młodego Technika, Wujek zamknął się na dwa dni w garażu, którego okna rozbłyskały światłami spawarki. Po dwóch dniach, gdy wyszedłem rankiem z domu, przed garażem zobaczyłem sporej wielkości urządzenie z potężnym wirnikiem od wentylatora, który wcześniej wisiał zapewne w kurniku. Wujek, którego początkowo nie poznałem, bo cały był ubrudzony czarnym smarem, powiedział, że to na razie prototyp, i że będziemy tym helikopterem latać najdalej do sadu, i że dobrze się składa, bo czereśnie wyjątkowo obrodziły, a najładniejsze rosną na samych czubkach. No i polecieliśmy z wiaderkami na czereśnie. Po kilkunastu metrach coś odpadło z maszyny i wpadliśmy w małe turbulencje, ale Wujek uspokoił mnie, że to się później dospawa. Tak więc zbiory czereśni poszły piorunem, a w międzyczasie Wujek kupował w Mieście każdy numer Młodego Technika i sporządzał skomplikowane rysunki helikoptera – jak się wyraził – drugiej generacji. We wrześniu musiałem wrócić do szkoły, do Miasta. Kiedy znowu przyjechałem na ferie zimowe, helikopter był już prawie gotowy. Niestety, z powodu obfitych opadów śniegu trzeba było odłożyć ten projekt na później, bowiem pilną potrzebą stała się budowa skutera śnieżnego. Powstał on bardzo szybko, na bazie prototypu helikoptera, który został pozbawiony wirnika, zaś wyposażony w stalowe płozy i silnik od któregoś z większych ciągników. Bez problemów wyciągał sześćdziesiątkę, albo i lepiej. 
Na pierwszą wycieczkę wyruszyliśmy do oddalonego o kilka kilometrów na północ jedynego w całej okolicy przydrożnego baru, w którym zawsze można było dostać piwo. Z fasonem zaparkowaliśmy skuter w zaspie pod schodami baru, w którego oknach zauważyłem zaciekawione twarze podchmielonych klientów. Pewnie już dużo wcześniej słyszeli hałas naszej pędzącej maszyny, bo po drodze zgubiliśmy gdzieś w śniegu tłumik, ale to się przecież potem dospawa. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że już latem przeżyją w tym samym miejscu większe zdumienie... 


Fot. Michał Oleksiej

cdn.

1 komentarz:

  1. Jako świadek wielu z tych wydarzeń, potwierdzam, że działy się one dokładnie tak jak opisano, a nawet jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń

2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...