niedziela, 19 listopada 2017

Niebo w październiku / The Sky in October


DIAMENT Iwony Cymerman. 
Tomik poetycki wydany przez RASIL z Radzynia Podlaskiego w 2012 r., zredagowany przez Roberta Koncę, graficznie przygotowany do druku przez Artura Rogalskiego, zilustrowany przez Magdalenę Raczko. 
DIAMENT otulony jest dramatycznym, przerażającym kontekstem. To forma poetyckiego epitafium, poetycki dialog na pograniczu życia i śmierci. Poszczególne wiersze są jak etapy mozolnej drogi wydobywania się z otchłani do życia. Chociaż - nieoczywiste i niejednoznaczne:

szukamy tajemnego przejścia
budujemy tunel

wykładamy go kamieniem i kwieciem
oświetlamy ogniem

a droga pozostaje nadal ciemna
i nieoswojona

wychodzimy z niczym
przez furtkę w parkanie

(I. Cymerman, Parkan [w:] Diament, Radzyń Podlaski 2012) 


*

Szczególne wrażenie wywarła na mnie proza zatytułowana NIEBO. Krótki opis a w zasadzie retrospekcyjne nawiązanie do kilku migawek pamięci dzieciństwa. Nader częsty motyw literacki. Jednak rzadko kiedy zdarza się się aby słowa i znana mi rzeczywistość łączyły się tak fascynująco i spójnie tworząc  - no właśnie co? - nową metafizyczną rzeczywistość? świat dodany? Niezbadaną przestrzeń pomiędzy myślą, znakiem a rzeczywistością? Chyba to ostatnie odpowiada mi najbardziej. Tak właśnie - tajemnicza przestrzeń. Enklawa w której znak zamienia się w znaczenie, znaczenie w zaszyfrowany przekaz a granice pomiędzy przeszłością teraźniejszością i przyszłością zanikają. Przedmioty ożywają, dźwięki stają się realnym bytem a ludzie - zaledwie ulotnymi mieszkańcami przestrzeni snów i pamięci.      
Na marginesie pojawia się odwieczny problem nadania odpowiedniego rzeczom słowa. Złudzeniem i fałszem jest doklejanie do słów jakichś wykraczających poza opisywany świat znaczeń, lub też przeświadczenie o ich (słów) nadrzędnej pozycji w stosunku do rzeczywistości - zazwyczaj z powoływaniem się na myśli genialnego Wittgensteina. Wittgenstein wszakże powiedział, że o tym czego nie da się opowiedzieć należy milczeć. 
Myślę że w pisaniu chodzi o zupełnie coś innego. Słowa są niedoskonałe. Jak często próba opisu rzeczywistości w istocie owej rzeczywistości urąga... Jak często opisywana rzeczywistość staje się swoją własną pokraczną karykaturą. Coś umyka, gubi się, zaciera, blaknie:


Kiedy jeszcze nie umiałem mówić
Słyszałem echa nieskończoności [...]

Później nauczono mnie mówić
I wpojono sztukę pisania
Echa umilkły

(R. Konca, Echa [w:] Obserwatorium. Antologia słów i obrazów, Siedlce-Radzyń Podlaski 2007)

Pisanie zaś i tworzenie to chyba próba wejścia we wspomnianą wyżej przestrzeń. Odbieranie, obserwowanie i przekazywanie dalej jej sygnałów. Rezygnacja z ambicji na rzecz wrażliwości i czujności. Wszak :


Jedna wiernie opisana chwila
Może ocalić epokę

Wyryty na ścianie jaskini
Fragment codzienności
jest esencją Wszechświata... 

(R. Konca, Echa [w:] Obserwatorium. Antologia słów i obrazów, Siedlce-Radzyń Podlaski 2007) 


*

Bodaj najważniejszym elementem NIEBA jest barokowa świątynia z przydatkami w postaci dzwonnicy i kostnicy. Kościół opisany w DIAMENCIE to XVIII-wieczny kościół w Niwiskach. Kościół na wzgórzu nieopodal meandrującego Liwca. Kościół pachnący historią - jak zapamiętała autorka. I naprawdę niemało w nim tajemnic i zagadek przeszłości. Od fundamentów kościoła do DIAMENTU biegnie niespodziewany, mroczny wektor. Być może jeszcze kiedyś o tym napiszę. 
Niemal każdy element graficzny użyty w ilustracjach do DIAMENTU (wyjąwszy rysunki Magdaleny Raczko) powstał na podstawie i na bazie elementów wystroju opisanego w NIEBIE kościoła. Ramy luster i kontury klepsydr zostały stworzone z fragmentu kartusza herbowego przy jednym z bocznych ołtarzy. Grafika ze strony 31 przedstawia ostatni zachowany ślad po zegarze słonecznym na dzwonnicy; fotografie tejże dzwonnicy i kościelnej fasady ilustrują NIEBO.  



Oto i ono:

                                     

Okładka tomiku DIAMENT Iwony Cymerman 


   
NIEBO

    Październikowe niebo nocą jest wyjątkowe. Kurczący się dzień dodatkowo wzmaga to wrażenie. Noszę w sobie to niebo od dzieciństwa, kiedy to z bratem i koleżankami chodziliśmy codziennie na nabożeństwo różańcowe. Brat był zaangażowanym ministrantem i po mistrzowsku kręcił kadzidłem w przykościelnej ciemności. Rozżarzone węgle zataczały hipnotyczne koło, ten widok zawsze zapierał dziecięcy dech.
Barokowy kościół, z przydatkami w postaci dzwonnicy i kostnicy, pachniał historią. W dzieciństwie nie wiedziałam, że jakiś mój zamierzchły przodek po mieczu miał swój pracowity udział w budowie tej świątyni. Był cieślą, sądząc po nazwisku. Dziadek przed śmiercią zdążył mi o tym powiedzieć, gdy odkryłam, że wszystkie księgi parafialne spłonęły podczas II wojny światowej i trzeba szukać wiedzy genealogicznej u starszyzny rodu. Wygląda na to, że kilka pokoleń patrzyło na niebo z tego samego punktu widzenia.
Wtedy, w dzieciństwie, świat miał kształt bardzo stabilny, a czas spolegliwie mienił się jako pory roku. Jesienią były doroczne październiki, zsyłające intensywne nocne niebo i gwiazdy, od których aż bolała szyja. Niebo nieodparte. Noszę je w sobie jako jedną z relikwii dzieciństwa.


Ilustracja do DIAMENTU Iwony Cymerman


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...