środa, 1 listopada 2017

Metamorfozy / Metamorphosis


Budowniczy Katedry powraca. Listopad - jakże dobry to moment do powrotu. Do realności - w jakimś sensie też - ale czy nie ważniejsze są powroty metafizyczne? W tym punkcie gdzie żyjemy mrok zaczyna powoli ogarniać Ziemię. Zaczynają świętować i wracać Ci którzy znajdują się w lepszej/innej rzeczywistości. Na zawsze nieobecni a przecież ciągle realni.
Pod liściem i zniczem usypiają zmarli zapominając o tym co życiu wydarli, poeci o jesieni powielają sztampy - więc dlaczego przed strachem zapalamy lampy?
śpiewał Jacek Kaczmarski w Czterech porach niepokoju. Od poezji do śmierci droga bliska. Dziś i jutro będzie zatem o zasypianiu na wieki. I przemijaniu. I marności świata tego, gdzie tak często pojawiają się słowa ostateczne: "Już nigdy więcej". Niechaj Wszyscy Święci zatrzymają w nas pamięć. I pozwolą zrozumieć przemijanie, granicę i stratę.
Tak opisał je Milan Rúfus:


  Milan Rúfus

  DZWONY DZIECIŃSTWA

                                                     Przekład z języka słowackiego – Robert Konca


   Zawsze przychodzi dzień, kiedy dzieci zjadają klucz
   do drzwi tajemnicy. Już go nie zwracają.


   Już go nie oddają, już się w nich zapada
   każdego dnia głębiej i nie przekroczą progu
   zamkniętych drzwi już nigdy więcej. Tej linii,
   za którą jedzenie staje się wiedzą.


   Już nigdy więcej. A z ukradzionych dzwonów
   cwaniak czas wybija fałszywe monety
   i kupuje to, co z dzieci zostało.


  Tak wszyscy umieramy przed tą bramą.
  Tak na Matki Boskiej Gromnicznej marzną psy:
  w mroźną noc na progu kładą głowę

  ze spojrzeniem utkwionym na klamce...  



(Básne wyd. Slovenský spisovateľ, Bratislava 1988).


*

Motyw utraty tajemnicy/dzieciństwa/przemijania skojarzył mi się z innym wierszem:  



Artur Rogalski


METAMORFOZY


Planety zataczają kręgi
kamienica na Sienkiewicza 11
przymierza wiosny lata jesienie i zimy

chłopiec wybiega z bramy

dwugłowy orzeł
z czapki cesarskiego gimnazjum
spogląda groźnym okiem
na zamkniętych ramą obrazu
Ledę i Łabędzia

zimne niebo Imperium
trąca sygnaturkę
Starego Kościoła
ukrytą w koronach kasztanowców

Planety zataczają kręgi

wskazówki zegara
pomiędzy
świeżością tynku
i maską taniej farby
na odrapanych murach

dzieci wybiegają z bram
wracają
zastygają
w promieniach światła
i smugach pyłu

nocami w ginących galaktykach
drewnianych korytarzy
będą głaskać
kocie futro

oglądać
okienka poddaszy
dziury w płotach
szeregi drzew
odbite w bursztynowych oczach


(Krystalizacja, Radzyń Podlaski 2015)

*

A rozważania o porach jesiennych i rzeczach ostatecznych niech podsumuje tłumacz Milana Rúfusa:


Robert Konca
            
CZŁOWIEK – POEMAT

znikamy z horyzontu zdarzeń
jeden po drugim

zostaje po nas
sztafeta wspomnień
przenoszonych w coraz bardziej
homeopatycznych roztworach
z pamięci do pamięci

idąc na kolejny pogrzeb
myślę o nieśmiertelności sztuki

kiedy rzeźbie ze starości
odpadają ręce
nie grzebiemy jej w ziemi

kiedy czytamy Iliadę
nikt z nas przecież nie pamięta
jak wyglądał Homer

powtarzając pogrzebowe mantry
szukam zaklęcia
które odwróciłoby czas
byśmy zdążyli stać się poezją
muzyką, obrazem

grudka ziemi z wieka trumny
wróciłaby do dłoni

ten wiersz
zgłoska po zgłosce
wycofałby się
za horyzont ekspresji

materia
zwolniłaby uścisk
porwana przez wyższą częstotliwość

aż stalibyśmy się elegią
wędrującą wśród gwiazd
źródłem archiwalnych metafor

mitycznej już wówczas śmierci


1 komentarz:

  1. pozdrawiam kolegę po kielni! przypomina mi się widok z góry na rufusową dziedzinę i ostatni wers "W jaskini pamięci" - Dobru noc, moji mrtvi.

    OdpowiedzUsuń

2022. Nowy początek

Długo nic się tu nie działo. Najwyższy czas to zmienić. Zaczynam od wiersza na Nowy Rok i z nadzieją wracam do działania. Arur Rogalski *** ...